Kolarzem nie zostanę

Był 2000 rok. Miałem wtedy komunię. Na komunię dostałem różne słodycze, kasę (która oczywiście zniknęła) i super rower od chrzestnego. Koledzy mi go zazdrościli, nikt takiego nie miał. W tamtych czasach było bardzo dużo włamań i kradzieży. Niestety dla mnie, mój rower też ukradziono i to niecały tydzień po komunii. Chodziliśmy z rodzeństwem i szukaliśmy roweru po naszym miasteczku. Mama złożyła zawiadomienie na policji, ale już na wstępie powiedzieli jej, że są nikłe szanse, żeby rower odzyskać.

Swoje przepłakałem, roweru musiałem pożyczać się od brata no i zacząłem odkładać każdy grosz, żeby sobie kupić nowy (rodziców nie było stać, żeby mi kupić). Odkładałem każdą złotówkę, jak tylko coś dostałem od ciotki albo wujka, od razu szło do skarbonki na rower. Jeździłem z mamą zbierać borówki żeby potem sprzedać w pobliskiej piekarni. Jak tylko sprzedała od razu dostawałem swoje pieniądze, za to co uzbierałem. Byłem dzieckiem, więc niewiele tego było bo szybko nie zbierałem, ale coś zawsze – jak to mówią – grosz do grosza… Po roku zbierania miałem około 300 złotych, wtedy można było za to kupić jakiś rower.

Miałem iść z mamą do sklepu, ale pracowała cały tydzień i mieliśmy iść w następny weekend. Wstałem w sobotę rano i mój ojciec oznajmił mi, że wziął moje pieniądze i kupił mi rower. Pomyślałem, że super i pobiegłem go zobaczyć. Okazało się że rower był ogromny, nie dla takiego dzieciaka jak ja. Ojciec powiedział, że podrosnę to będzie idealny. Ile ja bym musiał rosnąć, jak u mnie w rodzinie średnia wzrostu to 170 cm, a rower chyba dla żyrafy. Miałem rower, ale nadal nie mogłem jeździć – ojciec mistrz zakupów. Roweru nie można było zwrócić bo był na promocji.

Sprawa skończyła się tak, że miałem rower, nie mogłem jeździć i musiałem dalej pożyczać się od brata i zbierać od nowa. Kolejny rok zbierałem pieniądze, znów borówki i każda złotówka do skarbonki ale tym razem ojciec nie wiedział gdzie ją chowam. Rok później pamiętam, że miałem 270 złotych, a rower, który mi się spodobał kosztował drugie tyle, no ale miał amortyzatory, to było coś. W tamtym momencie już lepiej się nam powodziło i mama mogła mi dołożyć żebym mógł go kupić. Wreszcie miałem idealny rower i koledzy znowu mi zazdrościli, ojciec nie dowiedział się, że mama mi dołożyła kasę. Taka nasza tajemnica.

Komentarze

Masz historię, która powinna znaleźć się na tej stronie? Napisz do nas!

Imię

E-mail *

Wiadomość *