Leśne seanse
W moim życiu przez ostatnich kilka lat było bardzo dużo stresu. Szukanie pracy, chwilowy problem ze spłatą kredytu za mieszkanie, ciągle psujący się samochód, który już dawno powinienem oddać na złom, ale nie było za co kupić nowego. W pewnym momencie miałem już wszystkiego dość. Zaprosiłem do siebie mojego najlepszego kumpla na jakiś mecz ligi mistrzów. Wiedział jakie mam problemy, ale i tak musiałem się komuś wyżalić. Wtedy powiedział mi, że od jakiegoś czasu chodzi do lasu pospacerować i przytula się do drzew. Mówił, że to bardzo pomaga się uspokoić, a nawet czasami udaje mu się podczas takiego wyciszania wpaść na jakiś fajny pomysł.
Na początku uznałem to za głupotę, ale podczas kolejnej bezsennej nocy przemyślałem sprawę i spostrzegłem, że faktycznie kolega chodził od jakiegoś czasu jakby spokojniejszy. Stwierdziłem, że co mi szkodzi. Największym plusem było to, że nie trzeba będzie za taką terapię płacić. Poszukałem w internecie informacji na temat takiej aktywności. Najbardziej zdziwiłem się, że jest to tak popularne, i że ludzie to tak zachwalają. Dwa dni później wskoczyłem na rower, pojechałem do pobliskiego lasu, chwile pospacerowałem i wybrałem sobie dorodną brzozę. Stwierdziłem, że na pierwszy raz takie ładne drzewo z białą korą będzie idealne. Przytuliłem się do pnia. Na początku było jakoś dziwnie, jakbym robił coś totalnie zwariowanego. Rozglądałem się dookoła czy jakiś przypadkowy grzybiarz się ze mnie nie śmieje. Gdyby tak było pewnie uciekłbym i nigdy nie wrócił. Oczywiście z moim szczęściem trafiłem na parę ludzi koło trzydziestki. Spanikowany puściłem drzewo i już miałem uciekać. W tym momencie odezwał się facet i powiedział, że pamięta jak żona go namówiła, i tak samo reagował jak ktoś przechodził. Z perspektywy czasu wydaje mu to się śmieszne, bo przecież nikogo nie krzywdzi, a tylko sam sobie pomaga. Poradzili mi, abym po pierwsze przestał się przejmować ludźmi, bo nic złego nie robię, a po drugie żebym przytulając się do drzewa przytulił także głowę, po prostu oparł policzek o pień drzewa.
Porada okazała się świetnym pomysłem. Dzięki temu nie bardzo miałem możliwość rozglądania się za ludźmi oraz dużo łatwiej było w takiej pozycji. Nie wiem, ile czasu tak spędziłem. O mijającym czasie przypomniały mi zdrętwiałe nogi i bolące plecy. Puściłem pień w dużo lepszym humorze. Dodatkowo wpadłem na pomysł, jakie kwalifikacje zdobyć, aby móc myśleć o zmianie pracy na lepszą i do tego satysfakcjonującą. Kolega miał rację, ci spacerowicze także. Od teraz kilka razy w tygodniu staram się uczęszczać na moje seanse leśne. Mogę polecić każdemu niedowiarkowi, przekonałem się na własnej skórze.
Komentarze
Prześlij komentarz