Okrutna matka
Mam siostrę bliźniaczkę, z którą zawsze miałem zły kontakt. Ja i moja siostra byliśmy nieplanowanymi dziećmi. Mama wpadła z jakimś gościem na dyskotece, nawet nie wiedziała jak się nazywa. Gdy okazało się, że jest w ciąży to chciała usunąć, ale jej rodzice zabronili, powiedzieli, że będzie tego żałować, a że mieli kupę kasy to mogli ją odciąć od majątku i tak by pewnie zrobili. Matka się wystraszyła tego i urodziła – powiedziała mi to kiedyś jak sobie wypiła.
Matka nigdy mnie dobrze nie traktowała, za to moja siostra była dla niej oczkiem w głowie – może dlatego, że też zwariowana jak moja matka, a ja zawsze byłem spokojny i trzeźwo myślący. Siostra dostawała na wszystko kasę, a ja musiałem sobie na to zapracować. Generalnie wszystko poza gotowaniem musiałem robić w domu ja. Gdy skończyłem liceum postanowiłem się wyprowadzić do innego miasta, żeby móc spokojnie studiować. Wolałem łączyć studia i pracę niż żyć z toksyczną matką. Na szczęście już na drugim roku otrzymałem pokaźne stypendium naukowe i mogłem pracować mniej.
Gdy skończyłem studia zacząłem pracować w firmie, w której odbywałem staż na studiach. Bardzo byli ze mnie zadowoleni i zapewnili mnie, że dostanę etat. Tak też się stało. Dwa lata później okazało się, że moja matka jest chora na raka. Trzeba było się nią zająć. Moja siostra nie chciała się tego podjąć, pomimo, że nie pracowała (na wszystko dawała jej nasza matka, która otrzymała ogromny spadek po dziadkach). Siostra tak jak „mamusia” wpadła na imprezie, urodziła dziecko. Pani „dorosła” wyprowadziła się z domu i postanowiła być na swoim. To na swoim oznaczało mieszkanie, które dostała od matki, opłacany czynsz, media i wszystko co potrzebowała.
Postanowiłem się przeprowadzić do rodzinnego domu i pomóc matce. Mogłem sobie na to pozwolić, bo jestem informatykiem i mogę pracować zdalnie. Ponad rok opiekowałem się matką, która była w bardzo kiepskiej formie. Ostatnie kilka miesięcy nie była w stanie podnieść się z łóżka i wszystko musiałem koło niej robić. Nie chciałem zatrudnić opiekunki bo pomimo wszystko to moja matka. Siostra przychodziła czasami mnie zmienić, żebym mógł wyjść spotkać się z kolegami. Było mi miło z tego powodu, nasza relacja się poprawiła. Relacja z matką pozostała taka jaka była. Czasami było nawet gorzej, jak był większy ból to wyżywała się na mnie, że jestem nieudacznikiem i nic nie potrafię. Nie przejmowałem się tylko robiłem swoje.
Matka zmarła po ponad roku od usłyszenia diagnozy. Po pogrzebie postanowiłem zostać jeszcze miesiąc, aby uporządkować wszystkie sprawy związane ze spadkiem i wrócić do pracy do biura.
Tydzień po pogrzebie okazało się, że matka zostawiła testament, który zmieniała dwa razy podczas gdy się nią opiekowałem. Przez myśl przemknęło mi, że może coś mi zapisała, ale szybko to odrzuciłem, bo zawsze mi powtarzała, że nie zasługuję na nic, żebym się cieszył, że pozwoliła mi żyć. Gdy notariusz odczytywał testament okazało się, że wszystko zostało zapisane mojej siostrze. Dla mnie matka miała tylko kilka gorzkich słów, a brzmiały one tak: Żałuję, że się urodziłeś. Nawet jak chorowałam, każdego dnia żałowałam, że muszę na ciebie patrzeć. Nie zasługujesz na nic z mojego majątku.
Najbardziej zabolało mnie to, że tak naprawdę osoba która mnie urodziła, powinna kochać nigdy tego nie potrafiła. Nawet pomimo tego, że wtedy przecież urodziła dwójkę dzieci i jedno potrafiła kochać, a drugie nienawidziła. Na spadku mi nie zależy, bo bardzo dobrze zarabiam i do wszystkiego dojdę sam.
Jedyne pocieszenie w tej całej sytuacji jest takie, że z siostrą mam teraz bardzo dobre relacje. Chciała mi oddać połowę majątku, powiedziała że ja bardziej zasługuję niż ona, ale nie przyjąłem. Jak powiedziałem do wszystkiego dojdę sam. Niestety często kochamy tych, którzy nas krzywdzą i nie zasługują na naszą miłość.
Komentarze
Prześlij komentarz