Zguba, która zmieniła moje życie
Lata temu wracając ze szkoły znalazłem w parku telefon. Były to czasy, kiedy smartfony wchodziły dopiero na rynek i nikt nie myślał o zabezpieczaniu ich hasłem, a o odcisku palca słyszała chyba tylko policja. Podniosłem telefon z ziemi, odblokowałem, wybrałem kontakt „mama” i zadzwoniłem. Telefon odebrała uśmiechnięta kobieta, jednak gdy odezwałem się, szybko zmieniła ton głosu. Z łatwością wyczułem w głosie jej zdenerwowanie. Zanim zdążyłem dojść do słowa zarzuciła mnie pytaniami kim jestem, dlaczego mam telefon jej córki, co jej zrobiłem. Wreszcie trochę niegrzecznie przerwałem jej ten słowotok i wyjaśniłem, że znalazłem telefon, wybrałem kontakt „mama” bo stwierdziłem, że najlepiej będzie oddać osobiście zamiast zanosić na policję i narażać nas wszystkich na niepotrzebny stres, przesłuchania i służbowe notatki z powodu tak błahej sprawy.
Umówiłem się z mamą właścicielki telefonu, że jej córka odbierze go ode mnie tego samego dnia o 17:00 na rynku w naszym mieście. Zgodziłem się, nie miałem nic lepszego do roboty tego dnia. Czekałem w umówionym miejscu. Dochodziła godzina 17:15, zacząłem się coraz bardziej irytować, przecież to ja znalazłem, to ja się zgodziłem na zaproponowany termin i teraz to ja muszę czekać, aż księżniczka się wreszcie pojawi. Nagle zza pleców usłyszałem miły głos dziewczyny, która zapytała czy ja to Kamil. Rozpoznała mnie po czerwonej czapce, tak się umówiliśmy.
Odwróciłem się, już miałem rzucić jakąś chamską odzywkę za to spóźnienie, lecz w tym momencie mnie zamurowało. Przede mną stała najpiękniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałem. Z reguły jestem wygadany, zawsze mam ciętą ripostę do kolegów, koleżanek, rodziców i nauczycieli. Tym razem na widok tej piękności mój mózg postanowił ulotnić się z mojej głowy. Rozpocząłem jakiś słowotok, jednocześnie myśląc jak można być tak głupim, żeby nie potrafić normalnego zdania z siebie wydusić. Jakoś się dogadaliśmy, oddałem telefon. Dziewczyna chciała mnie zaprosić na kawę w ramach podziękowań, ale szybko rzuciłem, że się spieszę, obróciłem się na pięcie i odszedłem. W domu miałem do siebie ogromne pretensje, nie podałem jej ani numeru telefonu ani nic dzięki czemu moglibyśmy się umówić. Przez następny tydzień chodziłem jak struty, chyba trafiła mnie strzała amora. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie nieznany numer, odebrałem i w słuchawce usłyszałem ten sam miły głos, który słyszałem wtedy za moimi plecami. Okazało się, że pomimo mojego nieogarnięcia podczas pierwszego spotkania spodobałem jej się i chciałaby się ze mną umówić na tą kawę w ramach podziękowań za odnaleziony telefon.
Spotkaliśmy się, nie pamiętam jak smakowała kawa, ale za to doskonale wiem, że podczas drugiego spotkania już potrafiłem się wysłowić, i że był to cudownie spędzony czas. Spotykaliśmy się coraz częściej. Jakiś czas później postanowiliśmy zostać parą, a za niedługo świętujemy czwartą rocznicę ślubu. Kto by pomyślał, że taki przypadek jak znalezienie telefonu może okazać się wstępem do tak pięknej miłości.
Komentarze
Prześlij komentarz