Nie ma to jak rodzina

Uwielbiam święta Bożego Narodzenia i dekorowanie domu. Już od początku grudnia przygotowuję się na ten magiczny czas, a mój dom z każdym dniem zaczyna przypominać dom świętego Mikołaja. Rodzina się ze mnie śmieje, ale nie przejmuję się tym. Nie zamierzam rezygnować z czegoś, co przynosi mi aż taką radość. W centralnym miejscu w salonie stawiam olbrzymią choinkę sięgającą sufitu i ozdabiam ją kolorowymi łańcuchami, światełkami i szklanymi bombkami. Te ostatnie zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Od lat kupuję sobie pięknie ozdobione bombki, z różnych zakątków Polski. W ostatnie święta wprosiła się do mnie siostra z mężem i dziećmi i z kotem, o którego przyjeździe nie raczyła mnie poinformować. Pomyślałam, że jakoś to będzie i zajęłam się przygotowaniem potraw na kolację wigilijną. W pewnym momencie usłyszałam trzask rozbijanych bombek i zamarłam. Okazało się, że pomimo wcześniejszych zapewnień mojej siostry kot nie był należycie pilnowany i wspiął się niemal na sam czubek choinki i przewrócił ją. Było mi strasznie przykro, a na domiar złego siostra zbagatelizowała sprawę i powiedziała, że sama jestem sobie winna, bo mogłam kupić plastikowe bombki, a nie teraz płakać nad tymi rozbitymi. Tego było za wiele. Wygarnęłam jej co o tym wszystkim myślę, a ona obraziła się, spakowała rodzinę i pojechała na święta do teściów mieszkających kilka kilometrów ode mnie.

Święta spędziłam sama, z poczuciem porażki i wybrakowaną choinką, bo tylko kilka bombek przetrwało upadek. Ale i tak było to lepsze niż spędzenie ich w towarzystwie ludzi, którzy mnie nie szanują i nie liczą się z moim zdaniem.

Komentarze

Masz historię, która powinna znaleźć się na tej stronie? Napisz do nas!

Imię

E-mail *

Wiadomość *