Państwowe leczenie
Od kiedy pamiętam, zawsze chodziłem do dentysty na NFZ do przychodni w mojej miejscowości. Jest to małe miasteczko. Przeglądy dentystyczne robiłem co pół roku, przeważnie wszystko było ok. Leczenie odbywało się tylko wtedy, gdy mnie coś bolało. Myślałem sobie, że mam super zęby, skoro rzadko dochodzi do jakiejś interwencji. Zaraz po maturze pojechaliśmy ze znajomymi na tygodniowy wypad w góry. Już pierwszego dnia strasznie rozbolał mnie ząb. Pomyślałem, że do końca tygodnia jakoś wytrzymam na lekach przeciwbólowych. Już następnego dnia wiedziałem, że nie ma szans. Ból był ogromny pomimo zażywania leków.
Znalazłem w internecie kilka gabinetów i dzwoniłem po kolei w nadziei, że znajdzie się jakiś termin. Nie zależało mi na cenie, najważniejsze było, żeby przestało boleć. Poszedłem na wizytę. Okazało się, że mam bardzo dużo zębów, które natychmiast wymagają leczenia. Dentysta powiedział, że takie ubytki nie mogły pojawić się w ostatnim czasie, że to jest kwestia lat zaniedbań i jak mogłem być tak nieodpowiedzialny. Wytłumaczyłem, że chodzę regularnie na przeglądy do mojego dentysty i zawsze mówił, że mam zdrowe zęby.
Na ten moment mam dziesięć zębów do leczenia, wszystko muszę robić prywatnie, będzie to kosztowało kupę kasy. Po powrocie z wyjazdu udałem się do prawnika, nie zamierzam odpuszczać. Tu nie chodzi o odszkodowanie, ale o sprawiedliwość, bo to wszystko będzie rzutowało na następne lata mojego życia. Po całej tej akcji dentysta, który leczył moje zęby już nie pracuje. Okazało się, że dużo pacjentów, których leczył ma teraz problemy i szukają ratunku u specjalistów, co nie jest tanim rozwiązaniem. Niestety tyle lat zaniedbań wymaga konkretnych interwencji, których NFZ w większości nie refunduje.
Komentarze
Prześlij komentarz