Wymagająca klientka
Jestem kasjerem w sklepie znanej sieci u mnie na wsi. Lubię tą pracę, bo lubię kontakt z ludźmi, ale czasami zdarzają się klienci, którzy są łagodnie mówiąc, bardziej wymagający od pozostałych. Szczególnie jedna starsza pani starała się byśmy jako załoga nie mieli zbyt miłych dni w pracy. Czepiała się dosłownie wszystkiego: a to alejki za wąskie i nie może się przedostać ze swoim kraciastym wózeczkiem, a to banany są położone zbyt wysoko i ich nie dosięga, a to chleb jest za mało chrupiący, a to cena się nie zgadza mimo że jest napisane, że ta promocyjna obowiązuje tylko po zeskanowaniu karty lojalnościowej. Koleżanki i koledzy z pracy mieli jej serdecznie dosyć i ja też, ale postanowiłem czegoś się o niej dowiedzieć i może wtedy udałoby mi się ją czymś zaskoczyć i choć przez chwilę ją spacyfikować. Była podobna do mojej cioci i przez to czułem do niej jakąś dziwną sympatię mimo, że każda jej wizyta dawała nam mocno w kość.
Gdy skończyłem pracę, a ona wychodziła ze sklepu postanowiłem pójść za nią. Wiem, że to wyglądało jak śledzenie, ale nie miałem złych zamiarów. Okazało się, że mieszkała w małym, zaniedbanym domu, ale miała przepiękny mały ogródek, o który ewidentnie bardzo dbała. Zawróciłem i poszedłem do siebie, w głowie mając myśl, że może ma problemy finansowe i dlatego jest dla nas taka niemiła.
Następnego dnia, kiedy tylko ją zauważyłem w sklepie, podszedłem do niej i zacząłem małą pogawędkę. Była zdziwiona, że normalnie z nią rozmawiam i na początku była dla mnie ostra, ale widząc, że to na mnie nie działa, spuściła z tonu. Niedługo miałem skończyć zmianę i widząc, że ma większe zakupy, zaproponowałem że pomogę jej zanieść je do domu. Była zaskoczona, ale zgodziła się. Po drodze miło nam się rozmawiało i zaprosiła mnie na herbatę. Domek był bardzo zadbany i przytulnie urządzony. Tylko elewacja wymagała remontu. Starsza pani opowiedziała mi o swoim mężu, który niedawno zmarł i zrobiło mi się jej bardzo żal. Pomyślałem, że co mi szkodzi i zaproponowałem jej, że będę wpadał do niej co jakiś czas, żeby jej w czymś pomóc, albo pograć w karty, po przyznała, że bardzo to lubi, ale od śmierci męża nie ma już z kim grać. Przeprosiła mnie za swoje zachowanie w sklepie i powiedziała, że czuła się bardzo samotna i dlatego przychodziła do nas i uprzykrzała nam pracę. Dzięki temu mogła z kimś porozmawiać i samotność już jej tak bardzo nie doskwierała. Na pytanie, dlaczego po prostu nas nie zagadywała tylko była taka ostra, odpowiedziała, że nie umiała zacząć rozmowy i to wydawało jej się dobrym rozwiązaniem, ale bardzo się wstydziła, że jest taka niemiła.
Kilka dni później przyszła na zakupy, przeprosiła wszystkich i już się nie czepiała, a atmosfera w pracy uległa poprawie. Od tamtej pory odwiedzam ją regularnie i nawet znalazłem ekipę, która za niewielkie pieniądze zgodziła się wyremontować elewację w jej domu. Czasami okazuje się, że pod maską wrednej baby może kryć się urocza starsza pani, z którą można się zaprzyjaźnić.
Komentarze
Prześlij komentarz