Wymarzony ślub
W sierpniu wyszłam za mąż. Czekałam na ten dzień chyba całe życie. W moim mężu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Był przystojny, dobrze zbudowany, szarmancki, traktował mnie jak księżniczkę. Po roku związku oświadczył mi się. Zrobił to w tak piękny i romantyczny sposób, że dobrą chwilę zajęło mi złapanie tchu, aby w okrzykach radości odpowiedzieć „TAAAK!!!”. Mojemu szczęściu nie było końca, pochwaliłam się rodzinie, najlepszej przyjaciółce i chyba wszystkim znajomym, którym mogłam.
Kolejny rok to przygotowania, mój narzeczony angażował się bardzo. Koleżanki zazdrościły, bo ich mężowie jedyne w co się zaangażowali to, w to czego nie mogli zlecić komu innemu, a mianowicie nauki przedmałżeńskie, fryzjer i wybór garnituru. Jeden z nich był najbardziej zainteresowany wyborem menu, ale po jego sylwetce widać od razu, że to był dla niego najlepszy moment całego wesela, dlatego musiało być wszystko idealnie dobrane.
Nadszedł tak wyczekiwany przeze mnie dzień, a mianowicie dzień, w którym miałam złączyć się świętym węzłem małżeńskim na całe życie z człowiekiem, bez którego nie miałoby ono barw. Ślub był piękny, ksiądz wygłosił wzruszające kazanie o miłości dwojga ludzi. Po wszystkim życzenia od gości i pojechaliśmy do domu weselnego na imprezę. Pierwszy taniec bez żadnego potknięcia, ćwiczony pół roku. Obiad, tańce, ciepłe przekąski. Wszystko dokładnie tak, jak było zaplanowane. Około godziny dwudziestej drugiej mój mąż nagle zniknął, bałam się, że coś mu się stało. Razem z siostrą zaczęłyśmy go szukać. Nigdzie go nie było. Mi już się słabo robiło z nerwów, czarne myśli przechodziły mi przez głowę. Poszłam na piętro, gdzie były pokoje dla gości nie tylko weselnych, ale i gości, którzy zarezerwowali pobyt w hotelu. Z apartamentu dla nowożeńców dochodziły dziwne odgłosy. Nie było to wołanie o pomoc, wręcz przeciwnie, to były jęki rozkoszy. Załapałam za klamkę, okazało się, że drzwi były otwarte. Wparowałam do pokoju, za mną moja siostra. W łóżku kotłował się mój świeżo poślubiony małżonek z moją najlepszą przyjaciółką.
Wstał jak poparzony, przykrył swoją „męskość” poduszką i próbował się tłumaczyć, że to wszystko go przytłoczyło. Według niego przygotowań do ślubu było za dużo i znalazł sobie odskocznię w postaci mojej przyjaciółki. A ona? Ona też tak była zmęczona przygotowaniami, że aż musiała rozłożyć nogi przed moim mężem? Wybiegłam z pokoju, na szczęście moja siostra była na tyle rozważna, że nagrała wszystko, żebym miała dowód w sądzie podczas rozwodu. Cała rodzina zobaczyła to nagranie. Mój mąż omal nie został zlinczowany, na szczęście udało mu się uciec, zanim dosięgła go ręka ludzkiej sprawiedliwości. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on zdradzał mnie jeszcze zanim mi się oświadczył. Nie zależało mu na mnie. Po prostu chciał wygodnego życia, bo miał ochotę przejąć firmę mojego taty. Po tych wydarzeniach chyba już nigdy nie uwierzę w prawdziwą miłość.
Komentarze
Prześlij komentarz